piątek, 24 sierpnia 2012

Pięć


/ Veronica /

Kiedy Oscar powiadomił mnie, abym natychmiast przyszła do nich, bo ma ważną sprawę, nie miałam pojęcia, że ta „sprawa” nosi imię Justin. Wchodząc do mieszkania Oscara i Danny’ego, westchnęłam cicho i odstawiłam torebkę, na niewielką, drewnianą półeczkę. Przyjaciel blondyna, zaprowadził mnie do gościnnego pokoju, w którym był, jak mniemam, Justin. Wślizgnęłam się cicho do pomieszczenia, a gdy zobaczyłam pobitego szatyna, od razu się przy nim znalazłam, mrugając raz, za razem powiekami, tak, aby się nie rozpłakać.
- Justin, co się stało? – wyszeptałam, po czym uniosłam jedną dłoń i delikatnie przejechałam po zasiniaczonym policzku chłopaka. Kiedy Bieber cicho syknął, odsunęłam się kawałek, ale mimo wszystko, on uśmiechnął się do mnie w ten sam sposób, gdy go poznałam w Vanity.
- Ronnie, to wszystko jest takie skomplikowane. Ja nie wiem od czego zacząć. Nie wiem co ci powiedzieć… - słysząc, jak Justin zaczyna gubić się w tym co mówi, nachyliłam się nieco i dotknęłam swoimi wargami, jego. Nie miałam pojęcia, jak mogło się to w ogóle wydarzyć, ale ten pocałunek, był cholernie przyjemny. Justin ułożył dłoń na moich plecach, zmniejszając odległość, jaka nas dzieliła. Uśmiechnęłam się delikatnie, poprzez pocałunek, nie zaprzestając muskać malinowych ust szatyna. Kilkanaście sekund później, oderwaliśmy się od siebie. Chłopak oparł delikatnie swoje czoło o moje, patrząc w moje oczy. Utonęłam. Utonęłam w tych kilkunastu litrach czekolady, która wypełniała oczy Biebera.
- Justin, to trzeba czym prędzej opatrzyć – mruknęłam cicho, układając swoją dłoń, na dłoni chłopaka. Szatyn pokręcił głową i odpowiedział.
- Nie, Ronnie. Nie ruszaj się. Daj mi uwierzyć, że to stało się naprawdę – wyszeptał Justin, ucałowując mój nos. Pokiwałam głową, na znak, że się zgadzam i przesiedziałam w tej samej pozycji, jeszcze kilka minut.
- Justin, kto ci to zrobił? – zapytałam drżącym głosem. Justin uśmiechnął się ciepło i odpowiedział, że Nathan. Westchnęłam cicho, wstając z łóżka. Wychodząc z pokoju, natknęłam się na Oscara i Danny’ego, którzy perfidnie stali pod drzwiami i podsłuchiwali. Spojrzałam na nich obu, marszcząc przy tym swój niewielki nos. Blondyn zachichotał i pociągnął mnie do kuchni.
- Tutaj masz apteczkę – mężczyzna wręczył mi do rąk czerwoną skrzynkę z krzyżykiem po środku, a gdy odchodziłam, złapał mnie za ramię i zapytał – Ronnie, całowaliście się?
- Tak – odparłam, ruszając w kierunku pokoju gościnnego. Kiedy usłyszałam radosny pisk Oscara, sama się zaśmiałam i weszłam do pomieszczenia. Justin ponownie starł dłonią cieknącą z wargi krew. Dosyć głośno wypuściłam z płuc powietrze, siadając obok niego. Z apteczki wyjęłam kilka wacików i wodę utlenioną. Gdy chwilę później, przemywałam wargę Justina, chłopak mruczał coś niezrozumiale pod nosem. Uśmiechnęłam się do niego, chwytając kolejny wacik, abym mogła przemyć jego brew. Z tym nie było tak źle. Najbardziej martwiła mnie lekko nadszarpnięta warga i posiniaczona twarz. Zakleiłam obie rany plastrem, odstawiając jednocześnie apteczkę na szafkę nocną – Dlaczego się biliście?
- Nie znam konkretnego powodu. W zasadzie chyba chodzi o ciebie, Vero. Tak myślę – odrzekł szatyn, przytulając mnie do siebie. Wsunęłam ręce pod ramiona chłopaka, wtulając się całą sobą w jego ciało. Lepiej, nie mogłam spędzić tej chwili. 

Czy powiesz mi, że nieważne jaką drogę wybiorę, pójdziesz ze mną?

/ Justin /

Kiedy mogłem już spokojnie, przytulić Veronicę do siebie, pomimo tych kilku siniaków i rozwalonej wargi, czułem się naprawdę wspaniale. Nie musiałem się o nic martwić. Byłem tylko ja, ona i cały świat należał do nas. To było jak niespełnione marzenie, które teraz sobie wyobrażasz. Delikatnie musnąłem czubek głowy blondynki, nie przestając się uśmiechać. Dopiero po tym całym wydarzeniu, zrozumiałem, ile ona dla mnie znaczy. Praktycznie jej nie znałem, ale urok osobisty Ronnie, jej poczucie humoru, ona sama przynosiła mi wiele radości. Nawet nie musiała się odzywać, cisza spędzona z nią, była rewelacyjna. Westchnąłem cicho w jej włosy, a gdy po kilku minutach zauważyłem, że Veronica śpi, mój uśmiech poszerzył się nieco bardziej. Ułożyłem drobne ciało dziewczyny na łóżku, okrywając ją satynową kołdrą. Wychodząc z pokoju, jeszcze raz na nią zerknąłem, po czym zamknąłem drzwi. Gdy wszedłem do pokoju, Oscar uśmiechnął się szeroko i rzucił się na mnie. Uniosłem pytająco jedną brew ku górze, a on zachichotał.
- Cieszę się, że już między wami zgoda – mruknął, odsuwając się ode mnie. Pokiwałem lekko głową i spojrzałem na blondyna. Męczyła mnie jedna sprawa. Co jeżeli Veronica dowie się od Nathana, że my o nią konkurowaliśmy? Że biliśmy się, aby wyjaśnić spór, jaki powstał między nami. To nie miało sensu i zachowaliśmy się, jak dzieci, które kłóciły się o nic nie wartą zabawkę. Tylko w naszym wypadku, ta „zabawka”, wiele dla mnie znaczyła. Wiedziałem, że muszę o tym porozmawiać z Ronnie, jednak na razie chciałem poradzić się Oscara. Usiadłem przy niewielkim, śnieżnobiałym stoliku, opierając ręce o blat.
- Oscar, mam pytanie – zacząłem, a gdy mężczyzna usiadł obok i kiwnął głową, mówiłem dalej – No bo ta cała bójka i w ogóle, była bezsensu. I myślę, że powinienem wyjaśnić Veronice, co i jak, zanim zrobi to Nathan. A jak mniemam, on doda kilka zdań od siebie, co wyjdzie niekorzystnie dla mnie. A ja nie chcę jej stracić. Wiem, że do czegokolwiek jest nam jeszcze daleko, ale ta dzisiejsza sytuacja naprawdę pokazała mi, że warto czekać.
- Justin, Veronica jest cudowna i na pewno zrozumie. Ale masz rację, musisz porozmawiać z nią, jako pierwszy, bo znając Nathana, namiesza.  I to dużo namiesza. Z czasem sam się przekonasz – blondyn ułożył swoją dłoń na mojej i uśmiechnął się słabo. Wyglądał, jakby to on został pobity, a nie ja. Dłuższą chwilę rozmyślałem nad przekazem jego słów, ale dokładnie nie wiedziałem co chciał mi przez to powiedzieć. Kiedy trzy, ewentualnie cztery godziny później, Ronnie weszła do kuchni, uśmiechnąłem się ciepło i wstałem ze swojego miejsca.
- Chciałbym z tobą porozmawiać – mruknąłem cicho, chwytając swoją dłonią, dłoń dziewczyny. Oscar kiwnął głową i wyszedł z domu, zostawiając nas samych. Teraz miałem chwilę, aby porozmawiać z Veronicą i nie chciałem zepsuć tej szansy. Ale tak naprawdę, nie wiedziałem dokładnie, co chcę jej powiedzieć. Westchnąłem cicho, wracając na swoje poprzednie miejsce, splątałem dłonie i zerknąłem na blondynkę. Jak się domyślam, czekała na wyjaśnienia z mojej strony – Bo ja i Nathan, pobiliśmy się o ciebie, Ronnie. My tego nie planowaliśmy, to była inicjatywa z jego strony, a ja się tylko broniłem. Po drugie, już wtedy, gdy poznałem cię w Vanity Fair, to Nathan zarzekał się, że będziecie razem. Później Victoria też zaczęła się wtrącać i gdyby nie Oscar i Danny, chyba nie dałbym sobie rady. A mnie to boli, Veronica. Nie wiem dlaczego, ale strasznie mi imponujesz. Podobasz mi się i ja nie potrafię nad tym zapanować. To wymyka mi się spod kontroli. Ja nie sądziłem, że tak będzie…
Szepnąłem, wstając od stolika. Podszedłem do okna, opierając się o niewielki parapet. Nie wiedziałem, co teraz będzie. Co odpowie mi dziewczyna. Miałem tylko nadzieję, że spróbuje mnie zrozumieć. Cała ta sprawa, była dla mnie trudna i wcale nie cieszył mnie fakt, że muszę opowiadać jej o tym, już teraz. Może innym razem miałbym więcej odwagi, albo dobrałbym chociaż słowa, a w tej chwili, mówiłem, co mi ślina na język przyniosła. Kiedy przez dłuższą chwilę, Ronnie nic nie mówiła, przestraszyłem się. Nie chciałem jej stracić, przez jakieś idiotyczne zagrywki ze strony Nathana. Co nie znaczy, że ja nie jestem winien. Ponoszę takie same konsekwencje tego wszystkiego, jak on. Zrozumiałbym, albo musiałbym zrozumieć, gdyby Veronica naprawdę się obraziła, lecz gdy poczułem, jak jej drobne ręce, oplatają mój pas, cały stres zszedł z mojego ciała i mogłem spokojnie odetchnąć. Odwróciłem się przodem do dziewczyny, nachyliłem się nad nią i ucałowałem jej czoło.
- Powiedz coś… - mruknąłem cicho. Gdzieś w głębi serca, nadal się niepokoiłem o to, co może się stać podczas najbliższych kilku minut. Blondynka zawsze mogła wyjść i zostawić mnie z tym wszystkim samego, ale tak się nie stało. Uśmiechnęła się przyjaźnie w moim kierunku i odparła szeptem.
- Justin, doceniam to, co powiedziałeś i jak zachowujesz się w stosunku do mnie. Od początku wiedziałam, że Nathan będzie mieszał, a po jakimś czasie wylecę z Vanity. To było pewne. Wiem, że Victoria nadal cię kocha i zrobi wszystko, aby się mnie pozbyć… - słysząc ciche sapnięcie Evans, objąłem jej szyję, wtulając swoją twarz w bujną, blond czuprynę. W tej chwili, byłem szczęśliwy i pewien, że nie dam tak prędko odejść Veronice. Będę się starało o jej uczucia. Zależało mi na jej szczęściu i na niej samej. Nie chciałem tylko, aby Victoria i Nathan, nadal wtrącali się pomiędzy nas. 

Nigdy nie byłem idealny. Popełniałem mnóstwo błędów, ale dziś mogę obiecać, że dla ciebie, stanę się ideałem…

/ Veronica /

Kiedy obudziłam się kolejnego dnia, było kilka minut po szóstej. Miałam jeszcze trochę czasu, dlatego postanowiłam nie zrywać się za szybko. Na moment przymknęłam oczy, przywracając mój wczorajszy dzień. Co prawda, zmienił w moim życiu coś na lepsze, ale jeszcze nic nie było idealnie. Na początku przed oczyma stanęła mi rozmowa z redaktor naczelną Harper’s Bazaar, później lunch z Oscarem, jedna rozmowa z Justinem, druga rozmowa. Dzień był naprawdę wspaniały i mogłam go mile wspominać. Jednak był jeszcze jeden problem. Nathan. Odkąd wróciłam wczoraj do hotelu, starałam się go unikać. Nie chciałam, żadnych większych problemów. Cieszyłam się chwilą, w której pogodziłam się z szatynem i mogłam być najzwyczajniej w świecie szczęśliwa. Wczorajszy pocałunek, przewrócił całe moje życie do góry nogami. Zrozumiałam, że zależy mi na Justinie i nie mogę tak łatwo odpuszczać. To nic,  że nie pracujemy już w jednym wydawnictwie. Fakt, spędzaliśmy ze sobą mniej czasu, ale to jeszcze nic nie znaczyło. Martwiłam się jedynie o bezpieczeństwo chłopaka. Wiedziałam, czego mogę spodziewać się po Nathanie i jego chorej zazdrości. Tak naprawdę nie wiem o co, ponieważ nigdy nie robiłam mu nadziei. Traktowałam go jak przyjaciela i chciałam, aby było tak nadal. Jednak może on, odbierał to inaczej. Po krótkich przemyśleniach, uchyliłam powieki, spoglądając na naścienny zegarek. Była szósta trzydzieści, co oznaczało, że muszę już wstać, aby zdążyć do HB. Po szybkiej kąpieli, ubrałam się w rozciągnięty fabrycznie sweter, jeansy i conversy, w odcieniach wyblakłej żółci. Splątałam włosy w koka na czubku głowy, a następnie zabrałam niewielkich rozmiarów torebkę i wyszłam z pokoju. Na szczęście, nie spotkałam Nathana, co było ogromnym plusem dla mnie. Mogłam spokojnie wyjść z domu, iść do pracy, o dwunastej iść na lunch z Oscarem, a cały wieczór poświęcić Justinowi. Na samą myśl o tym planie, uśmiech wkradł się na moje usta. Wolnym krokiem, zahaczając w między czasie o Starbuck’s gdzie kupiłam Dark Espresso Roast, dotarłam do budynku, w którym mieściło się wydawnictwo Harper’s Bazaar. Dzisiejszego dnia wszystko wskazywało na to, że będzie on jednym, z najlepszych.

Miłość nie jest tym, co widzisz w filmach…


 _____
 Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, to proszę zostawiać w komentarzach swoje numery gadu-gadu. Zapraszam na swojego drugiego bloga oraz zwiastun.
 
  http://the-way-you-look-tonight.blog.onet.pl/
http://www.youtube.com/watch?v=1r-YeVWBsLI&feature=plcp


5 komentarzy:

  1. Matko kochana jak zwykle jest niesamowicie! Nawet nie wiesz ile zmieniłaś w moim podejściu do blogów. Już nie umiem komentować rozdziałów jednym zdaniem bo po prostu się tak nie da. Dostrzegam więcej szczegółów, które nadają rozdziałowi magi. Gdyby nie twój blog sądzę, że nadal pisałabym ludziom komentarze typu : "bardzo mi się podoba, z niecierpliwością czekam na nn". Teraz tak nie potrafię. Teraz aby wyrazić swoją opinię na temat rozdziału potrzebuję kilku złożonych zdań, kilku linijek i dużo miejsce. Dziękuję ci za to, dziękuję za to że piszesz tak niesamowicie i że na świecie są jeszcze takie osoby jak ty. Takie, które potrafią poruszyć najbardziej skamieniałe serce człowieka - w tym przypadku to ja posiadam takie serce. Nigdy nie lubiłam scen z miłością, uczuciami. Nie wierzyłam w to. Twój blog pozwolił mi zrozumieć co to znaczy walczyć. Dziękuję. Nie opisałaś w tym rozdziale nic co powinno mnie wzruszyć ale wiesz co? Właśnie płaczę bo zdałam sobie sprawę z pewnych spraw. A to wszystko tylko dzięki tobie i twojemu blogowi. Nie wiem, który raz to napisze w tym komentarzu ale DZIĘKUJĘ, na prawdę dziękuję. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. CUdownieee;D JEeeej pocałowali się łuhuuu;DD Mam nadzieję, że Nathan nie będzie aż tak bardzo się im wpieprzał no ale co tam. : D Rozdział zajebisty;D Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze mam o to zapytać i zawsze zapominam. Skąd wziął się pomysł na te cytaty które piszesz kursywą pod każdym tekstem bohatera? O ile to są cytaty. Jak tak to skąd je bierzesz? Podoba mi się ten pomysł i te cytaty też ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tu sb czekalam na NN .!:P Ale naprawde fajniee ... nie spodziewalam sie tego ze oni sie pocałuja i wgl. @Domciulka

    OdpowiedzUsuń
  5. o Ty, nie poinformowałaś mnie o nowych rozdziałach. ; p Ale przeczytałam oba i są naprawdę boskie. :) Masz talent. Czekam na kolejny rozdział. :) Prosiłaś również o informowanie kiedy na blogu: http://unbroken-team.blogspot.com/ pojawi się nowy rozdział. A więc pojawił się. Zapraszam . < 3

    OdpowiedzUsuń